You are currently browsing the tag archive for the ‘pożegnanie’ tag.

Ostatni wieczór w Tel Awiwie spędziliśmy na miłej kolacji z naszymi współpracownikami. Na szczęście wszyscy byli zmęczeni po całym tygodniu i spotkanie zakończyło się dość wcześnie. Do domu poszliśmy piechotą, ponieważ restauracja nie była daleko, a przy okazji mogliśmy się pożegnać z Bulwarem Rothschilda i bazarem HaCarmel.

Szczególnie to ostatnie miejsce przywołało wspomnienie pierwszego wieczornego spaceru podczas wrześniowego pobytu i słynnej już ucieczki przed spychaczem. Myślałam, że będzie to jedyna klamra spinająca nasz pobyt, ale jeszcze miało się okazać, że się myliłam.

Po powrocie do domu dokończyłam pakowanie i zwalczywszy w sobie pokusę, żeby wybrać się na ostatni spacer po promenadzie, poszłam spać. Rozsądek nakazywał bowiem spróbować nabrać choć trochę sił przed nocną podróżą.

W głowie tłukły mi się tylko cały wieczór myśli, że „już nigdy nie będzie takiego lata”, takiego biegania do Jaffy, takiej pity, takiego humusu, takich falafli, takiego VW Passata z kierowcą rano przed domem, takich ciepłych wieczorów na tarasie z widokiem na morze, już nigdy…

Po dwóch godzinach okazało się, że nie tylko ja byłam w nastroju do płaczu. Niebo nad Tel Awiwem popłynęło strugami wody, jakich nie widziano tu od co najmniej 10 miesięcy. Już rano padał deszcz, ale w nocy nad morzem rozpętał się straszliwy sztorm i strugi deszczu zaczęły uderzać w nasz domek, który żadną miarą nie był budowany z myślą o takich warunkach atmosferycznych. O drugiej nad ranem obudził mnie hałas piorunów i przewracających się na dachu parasoli i krzeseł oraz prób Michała, żeby sobie z tym kataklizmem jakoś poradzić. A jak już wstałam z łóżka (bo o 3 mieliśmy taksówkę), to na podłodze powitała mnie kałuża wody. I tu mamy klamrę spinającą ostatni pobyt.

Co prawda, tamta powódź była spowodowana pękniętą rurą i była to awaria dość prosta do naprawienia, a tutaj woda lała się z sufitu tylko i wyłącznie dlatego, że spadł deszcz. Druga kałuża przywitała mnie przy drzwiach wejściowych i wg naszej analizy musiała być spowodowana wlewaniem się wody na korytarz pod drzwiami głównymi do budynku. Za to, żeby mi było weselej, to w mniejszym lub większym stopniu zalało wszystkie nasze mieszkania, co niewątpliwie zmniejszyło nasz smutek spowodowany opuszczaniem tego mimo wszystko bardzo gościnnego, przyjaznego i ciepłego kraju.

I tak oto niepostrzeżenie dobiega końca nasz pobyt w Ziemi Świętej. Słońce zachodzi na długo zanim zdążymy wyjść z pracy, wieczorne kąpiele w morzu pozostały już tylko wspomnieniem… Kończą się zapasy kupionych w połowie września kaparów, zjedliśmy ostatnie kawałki melawy.

I jak dziś wygląda nasz trzeci gryz?

Na pewno nie można powiedzieć, że udało się nam przez te dwa miesiące zrozumieć mieszkańców tych krain. Z drugiej jednak strony, chyba choć trochę rozumiemy już, jak działa lokalna rzeczywistość. Skąd biorą się różne rodzaje Żydów – od rosyjskojęzycznej spółdzielni taksówkarzy, przez Izraelczyków z Jemenu i Etiopii (o kręconych włosach), Ukrainy, Francji i Irlandii… W jaki sposób – a raczej – że – są oni w stanie współpracować i tworzyć względnie spójne społeczeństwo. Widzieliśmy, jak wygląda tu wychowanie do izraelskiego patriotyzmu i na czym ten patriotyzm polega. Znamy kilka (uśredniając) hebrajskich literek i parę słów (np. „koszerny”, „pizza”), wiemy też chyba, z kim i o czym można rozmawiać, a o czym lepiej milczeć.

Żegnamy ten kraj, ludzi, przyzwyczajenia, nasze tymczasowe miejsce zamieszkania z jego urokami różnego typu.

Zasłona nie zdąży mi już zlecieć szósty raz z uparcie „naprawianego” karnisza, pralka nie zaszumi nam swoim kojącym dźwiękiem, koguty nie będą nas już budzić od trzeciej nad ranem; rano nie wsiądziemy już do białej taksówki a wieczorem przed weekendem nie zwołamy narady wojennej na dachu, przy akompaniamencie jazzu z Baby Yagi.

Tel Awiw żegna nas potokami deszczu.  Żegnaj, Tel Awiwie.

Żegnaj nam, Jaffo, Hajfo, Jerozolimo, Be’er Shevo, pustynio. Do widzenia.

finis

Ale… to jeszcze nie koniec tego bloga. Zostało nam trochę wrażeń, podróży i spostrzeżeń do opisania, niektóre może dojrzeją dopiero za jakiś czas. Nie jest też wykluczone, że przynajmniej niektórzy z nas jeszcze tu wrócą. A więc do zobaczenia niebawem.

Autorzy

Kategorie

Maj 2024
N Pon W Śr Czw Pt S
 1234
567891011
12131415161718
19202122232425
262728293031