Podróżując po ciepłych krajach warto pamiętać o wodzie. I to nie tylko wybierając się w pojedynkę na pustynię czy do dżungli, ale też kursując w małej grupie od zabytku do zabytku czy jadąc z tzw. wycieczką zorganizowaną. Poniżej kilka ważnych zasad dla początkujących (takich, jak my). Uczyliśmy się ich od przewodników, od miejscowych, z programów pana Cejrowskiego i na własnej skórze.
Przewodnicy i przewodniki mówią, że w upale należy pić przynajmniej 3 litry wody dziennie. W moim odczuciu nie jest to za bardzo możliwe (tak, jak z ziemniakami w starym radzieckim dowcipie), ale w przypadku normalnego podróżowania na przemian środkiem transportu i pieszo, 1,5 litra dziennie na osobę – przy sobie – to absolutne minimum. Jeżeli posiadamy własny środek transportu (samochód, autokar, rower), warto mieć tam spory podręczny zapas płynu na wszelki wypadek. Zgrzewka wody w bagażniku nie boli, a z pewnością kiedyś się przyda. Przy sobie można nosić mniejszą butelkę i w miarę potrzeby uzupełniać zapas.
Nie pijemy wody (coli itp.) z lodówki! Może i korzystnie wpływa to na samopoczucie, ale prowadzi prostą drogą do przeziębienia żołądka i różnych pokrewnych sensacji. Na dodatek podgrzewanie wody w brzuchu marnuje energię i męczy.
Chcąc się ochłodzić pijemy wodę i już po kilku chwilach wypacamy ją z powrotem. To jest fajne, ale nie pomaga na odwodnienie, a na dodatek zaburza równowagę kwasowo-zasadową, tracimy sól… Warto więc od czasu do czasu szarpnąć się na coś słonego, np. frytki w najwolniejszej restauracji szybkiej obsługi na świecie 🙂
Żeby uchronić się przed odwodnieniem, trzeba się napić po zejściu ze słońca – najlepiej na samym początku odpoczynku w cieniu, czy też po powrocie do klimatyzowanego pojazdu. Dla lepszego efektu – żeby woda się przyswoiła i zaraz nie uciekła – dobrze by było wrzucić do niej coś w rodzaju oranżady w proszku czy choćby cukru; albo łyknąć sobie soku, zjeść soczysty owoc itp. Wodę pijemy powoli i wybieramy raczej wariant biez gaza.
Aha, turystom raczej nie poleca się picia wody kranówy, nawet po przegotowaniu. U nieprzyzwyczajonych może to wywołać przyjemności zwane (w zależności od regionu) klątwą faraonów, zemstą Montezumy itp. W Izraelu, szczególnie w jego bardziej cywilizowanych rejonach, zdarza się to zdecydowanie rzadziej, niż w krajach sąsiednich, ale ostrożności nigdy za wiele. Niektórzy turyści w ogóle także i zęby myją wodą butelkowaną, ale czy ma to sens – to już chyba zależy od lokalnej flory bakteryjnej i tego, czy w pobliżu wodopoju krążyły wielbłądy.
Dodaj komentarz
Comments feed for this article